Po ciężkiej chorobie, w nocy 16.04.br odszedł do Boga w hospicjum głogowskim Pan Grzegorz Mosek, nasz zasłużony parafianin, wieloletni szafarz Najświętszego Sakramentu, budowniczy kolegiaty i Domu Uzdrowienia Chorych.
Msza żałobna z trumną została odprawiona w kolegiacie głogowskiej w piątek 19.00 o godz. 15.00. W koncelebrze uczestniczyli Ks Proboszcz Rafał, Ks Prałat Ryszard, ks kustosz Radosław i Ks Wojciech z SODiC.
W homilii pożegnalnej ks Proboszcz pożegnał wiernego parafianina w takich słowach:
Śp + Grzegorz Mosek
Był Szafarzem Nadzwyczajnym Najświętszego Sakramentu
Wieloletnim pracownikiem i woluntariuszem jednocześnie, w parafii Kolegiackiej i Domu Uzdrowienie Chorych zajmujący się sieciami i zagadnieniami elektrycznymi.
Związany z parafią kolegiacką od chwili jej no nowo erygowania 1989 r jeszcze z księdzem A. Walkowiakiem, w kaplicy baraku.
Zdjęcia i filmy które też kręcił na video z różnych wydarzeń i uroczystości pokazują, że jest ciągle w nich obecny
- Wydarzenie liturgiczne, procesje, budowa domu Cichych Pracowników Krzyża
- Na biegach patrolowych w koszulce caritas
- Na pieszej pielgrzymce do Częstochowy
- W zielonej bluzie – w takim kombinezonie, po którym charakterystycznie można było go poznać
Śp. Grzegorz był stanowczy, czasami bezkompromisowy , a nawet zawzięty do prac, które już nie mógł wykonywać (instalacje świetlne z Józefem Melskim na święta). Czy wtedy, gdy wchodził na wysokie drabiny, co zresztą w skutkach tez sam doświadczył.
Spędzał wiele godzin w kolegiacie, aż rodzina dzwoniła do niego z pytaniem : kiedy wróci ?
Miał swój „gabinet” (kanciapę elektryczna), gdzie wszystkiego było dość, mój tata Szymon, kiedy przyjeżdżał coś remontować dostał od niego każde narzędzie, każdą śrubkę czy nakrętkę.
Był problem techniczny, chodziło się do Grzegorza, a on go rozwiązał.
Chciało się z Nim przebywać, bo miał silę spokoju i cnotę humoru, że chciało się do Niego zagadać i nie czuło się dystansu.
Kiedy spinały się godziny nabożeństw, dzwoniło się do Niego żeby jako szafarz wystawił Najświętszy Sakrament, nigdy nie odmówił, w tej posłudze szafarza razem z Jozefem zostali powołani już ponad dwie dekady temu.
Pewnego razu powiedział ze musi się wycofać.
Choroba wydał wyrok już wiele lat temu.
Nie poddawał się, zapytany ciągle mówił że boli, ale jest dobrze.
Aż do chwili kiedy Go ta choroba złamała
Podczas ostanie wizyty w domu powiedział , ze chciałby już umrzeć
Potem szpital, potem hospicjum.
Posługa sakramentalna, wiatyk, odpust zupełny, litania za umierających.
Żegnamy człowieka, który kościół, rodzinę parafialną traktował jak najbliższą rodzinne, jak dom którym służył.
Żegna go najbliższa rodzina : żona Jadwiga, dzieci: Witold z Anetą, Juliusz i Agnieszka i jego Siostra Jadwiga.
Żegnają go Siostry Cichych Pracowników Krzyża i całe środowisko tego domu za posługę zawodową i oddawany czas bezinteresownie, po godzinach, ze względu na charyzmat, o którym jeszcze rozmawiał ze księdzem Januszem Malskim.
Jestem przekonany, ze w tym charyzmacie uczył się właściwego stosunku do cierpienia, które pozostanie tajemnicą w jego osobistej duchowości.
Żegna go wspólnota szafarzy Najśw. Sakramentu i służba liturgiczna. Współtowarzysze w modlitwę z żywego różańca i innych wspólnot modlitewnych.
Żegnam I ja, jako duszpasterz, który za wszystko mówi : dziękuję i miałem okazję to powiedzieć osobiście w godzinie cierpienia sam na sam w obecności żony, w ostatnie fazie przytomności po przyjęciu wiatyku, kiedy On powiedział : Ja tez dziękuję.
Do zobaczenia w Chrystusie Zmartwychwstałym !